SEPSA !

Kochani moi !

Dawno mnie tutaj nie było.
Tak naprawdę, to nie wiedziałam jak o tym napisać i czy w ogóle o tym pisać.
Ale skoro jest to blog o mojej chorobie, opiszę wszystko.

Około 2 miesięcy temu, pewnego wieczoru dostałam gorączkę, nagle 38˚
od razu łyknęłam tabletki przeciw gorączce po pół godzinie przeszło.
Niestety gorączka powracała z tym że coraz wyższa :/
Dopiero gdy spuchł mi palec u ręki, skojarzyłam fakty. 2 dni wcześniej wkładałam naczynia do zmywarki, nie zwróciłam uwagi że w koszyczku był postawiony nóż ostrzem do góry.
Jak to pech chciał, drasnęłam się nim właśnie w ten palec, ale baardzo delikatnie tak że nawet krew nie poleciała eehh, umyłam ręce i nie zainteresowałam się tym,
że może mieć to jakie kolwiek dalsze konsekwencje.

Byłam wtedy nie cały tydzień po ostatniej chemii, mój organizm był bardzo osłabiony.
Po prostu, brakuje naturalnej amunicji - witamin - do walki z czyhającymi na osłabiony układ odpornościowy zagrożeniami :/
Na drugi dzień z samego rana pojechałam na swój oddział w Malmö, ledwo trzymałam się na nogach, zasłabłam, położyli mnie na łóżko podłączyli do kroplówki, podali lekarstwa niestety mój organizm przestał z nimi współpracować, od razu zwymiotowałam to co mi podali. Gorączka wciąż rosła ciśnienie bardzo spadało 66/43mm Hg. Dostałam drgawki które trwały po 20min.
Po 4godź z odziału w Malmö zabrała mnie karetka do Lundu do Kliniki Chorób Infekcyjnych.
Okazało się że dopadła mnie SEPSA! Izolatka. Podłączyli do mnie aparature, kolejne badania,
a infekcja rosła, pojawiło się już zakażenie, kilka czerwonych linii które szły od samego palca po żyłach, aż do łokcia. Opuchlizna rosła, palec powinien być natychmiastowo operowany,
ale niestety nie mogli nic zrobić przez obniżony układ odpornościowy.
Po kilku godzinach otrzymali wyniki jaki lek mogą mi podać na zatrzymanie zakażenia.
Lekarka zaczęła bardzo powoli wstrzykiwać mi antybiotyk, po kilku sekundach zaczęłam się dusić,
oddechu nie mogłam złapać przez ok. 3 minuty, jedynie mogłam wypuszczać powietrze, ale niestety nic w drugą stronę. Organizm, a raczej bakteria zaczęła odrzucać antybiotyki które mogły by mi pomóc.
Panika!
Ze strachu zaczęłam ryczeć, nagle zbiegli się kolejni lekarze przygotowani na natychmiastowy zabieg Tracheotomii. Na szczęście była to bardzo malutka dawka leku, zaczęłam powoli samodzielnie oddychać,za chwilę założyli maskę z tlenem i wszystko powoli wracało do normy.
Po kilku minutach przyszedł kolejny lekarz kazał podać adrenalinę, by zwiększyć siły skurczu mięśnia sercowego jak i podnieść ciśnienie we krwi. Powiedział że po tym będę troszkę pobudzona. Tylko nie sądziłam, że to aż tak na mnie zadziała, rzucało mną po całym łóżku.
Po pół godzinnym wstrząsie, mięśnie tak mnie bolały jak bym wróciła z 3 godzinnych ćwiczeń na siłowni. Następne antybiotyki metoda prób i błędów, ale w końcu się udało, lek zaczął działać już po poł godzinie był efekt.
Minęły 3 dni, aż zadecydowali operację. Pojechałam na sale operacyjną, narkoza ...
Obudziłam się po 3 godzinach. Wróciłam na swoją salę. ręka zawinięta, ból okropny.
Po 7 dniach wypuścili mnie do domu.
Non stop były podawane antybiotyki. Po czasie dowiedziałam się od swojego lekarza prowadzącego, że musieli wyciąć kawałek kości inaczej trzeba by było amputować palec ;(

Dziś mijają ponad 2 miesiące. Paluszek zagojony, jednak jeszcze nie sprawny. Chodzę na rehabilitację która bardzo mi pomaga inaczej było by ciężko :/

Tak wygląda mój paluszek DZISIAJ 



Tak się cieszyłam jak usłyszałam, że jest już wszystko ok, że w pewien sposób WYGRAŁAM.
A tu taka choroba się czepiła, na szczęście wywalczyłam kolejny raz życie.
Nie ważne że paluchem nie mogę (jeszcze) ruszać,
Jestem szczęśliwa że pokonałam kolejną chorobę!! Mam nadzieję że teraz będzie już tylko z górki ....

Wszystkim, którzy czytają mojego bloga lub nawet zajrzą tu całkowicie przypadkowo życzę wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim dużo, dużo zdrowia. 

Mam nadzieję, że to co najgorsze mam już za sobą i teraz wreszcie będę mogła cieszyć 
się życiem. Chciałabym aby każdy kto walczy z białaczką czy sepsą mógł się kiedyś znaleźć w tym miejscu w którym jestem teraz Ja. Wiem, że to nie łatwe, ale niech każdy kto się zetknie z tymi chorobami gorąco wierzy, że można ją pokonać. 
Trzeba tylko mocno w to wierzyć i nigdy się nie poddawać !!! 
Bo w życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca...
Mimo wszystko !!

Komentarze

Unknown pisze…
hallo co u ciebie ??????
Unknown pisze…
nieznamy sie :)
sledze twoj blog od jakiegos czasu i trzymam kciuki za Ciebie
Dawno nic nie pisalas czekam na info
pozdrawiam serdecznie
Anonimowy pisze…
Mam nadzieję,ze Twoje milczenie oznacza iż pędzisz przez życie na 6 biegu ;)))zdrówka życzę!!dużo zdrówka dla całej rodziny!!!;)))