Kiedy dowiadujesz się o ciężkiej chorobie, w jednej chwili cały świat wali ci się na głowę. Ale czasami jak w filmie, chwile grozy kończą się happy endem.
Pamiętam ten dzień w którym usłyszałam : Twoja choroba to Ostra Białaczka Szpikowa, chociaż wtedy nie do końca rozumiałam, co to oznacza i jak bardzo wpłynie na moje życie. Myślałam: to tylko kilka dni w szpitalu i będzie dobrze, wrócę do domu. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Leczenie nie było takie krótkie ani bezbolesne, jak oczekiwałam, i niestety wiązało się z dłuższymi pobytami w szpitalu, z dala od domu. Starałam się dzielnie znosić kolejne chemie, pogodziłam się nawet z tym, że wypadną mi wszystkie włosy. Znosiłam jednak cały ból i trud leczenia. Chciałam udowodnić sobie i innym, że się nie poddam, że wygram tą walkę, że tak łatwo nie dam się pokonać. Bo przecież (tak jak pisałam na początku bloga) mam w końcu plany do zrealizowania, marzenia do spełnienia, nie chciałam z nich rezygnować, nie chciałam by pozostały niespełnione.
Właściwie to sama nie wiem, jak to wszystko przetrwałam, nie wiem skąd znalazłam w sobie siły na ostateczne starcie i wygranie tej walki, byłam już taka osłabiona całym leczeniem, kolejnymi cyklami chemii, że nie miałam siły zupełnie na nic, każdy ruch sprawiał mi ból, w lustrze nie mogłam na siebie patrzeć, blada, wychudzona, z podkrążonymi oczami, bez włosów... Jednak gdy zaczynałam nabierać sił, wierzyłam, że będzie dobrze, że będę mogła prowadzić normalne życie, spełnić swoje najskrytsze marzenia... Przewartościowałam sobie wiele rzeczy, zmieniłam priorytety...
Dziś mogę napisać, że WYGRAŁAM !Oczywiście regularnie, choć już nie tak często jak na początku robię jeszcze badania kontrolne, ale wyniki są bardzo dobre. Choroba uświadomiła mi, że z każdej walki można wyjść zwycięsko, trzeba tego bardzo mocno chcieć, dopuścić do siebie wyciągnięta rękę bliskich osób, które chcą dla nas jak najlepiej i mocno wierzyć.
Bo wiara czyni cuda, a białaczka to nie wyrok śmierci.W badaniach towarzyszyła mi moja córeczka Emanuellka :) Była bardzo dzielna, trzymała mnie za rękę i mówiła :Mami?! Niedługo będziesz zdrowa, za każdym razem się do mnie uśmiechała i powtarzała : A jak będzie już zima to będziesz miała już włosy :) Ach te dzieci ....
------------------------------------------------------------
Pamiętam ten dzień w którym usłyszałam : Twoja choroba to Ostra Białaczka Szpikowa, chociaż wtedy nie do końca rozumiałam, co to oznacza i jak bardzo wpłynie na moje życie. Myślałam: to tylko kilka dni w szpitalu i będzie dobrze, wrócę do domu. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Leczenie nie było takie krótkie ani bezbolesne, jak oczekiwałam, i niestety wiązało się z dłuższymi pobytami w szpitalu, z dala od domu. Starałam się dzielnie znosić kolejne chemie, pogodziłam się nawet z tym, że wypadną mi wszystkie włosy. Znosiłam jednak cały ból i trud leczenia. Chciałam udowodnić sobie i innym, że się nie poddam, że wygram tą walkę, że tak łatwo nie dam się pokonać. Bo przecież (tak jak pisałam na początku bloga) mam w końcu plany do zrealizowania, marzenia do spełnienia, nie chciałam z nich rezygnować, nie chciałam by pozostały niespełnione.
Właściwie to sama nie wiem, jak to wszystko przetrwałam, nie wiem skąd znalazłam w sobie siły na ostateczne starcie i wygranie tej walki, byłam już taka osłabiona całym leczeniem, kolejnymi cyklami chemii, że nie miałam siły zupełnie na nic, każdy ruch sprawiał mi ból, w lustrze nie mogłam na siebie patrzeć, blada, wychudzona, z podkrążonymi oczami, bez włosów... Jednak gdy zaczynałam nabierać sił, wierzyłam, że będzie dobrze, że będę mogła prowadzić normalne życie, spełnić swoje najskrytsze marzenia... Przewartościowałam sobie wiele rzeczy, zmieniłam priorytety...
Dziś mogę napisać, że WYGRAŁAM !Oczywiście regularnie, choć już nie tak często jak na początku robię jeszcze badania kontrolne, ale wyniki są bardzo dobre. Choroba uświadomiła mi, że z każdej walki można wyjść zwycięsko, trzeba tego bardzo mocno chcieć, dopuścić do siebie wyciągnięta rękę bliskich osób, które chcą dla nas jak najlepiej i mocno wierzyć.
Bo wiara czyni cuda, a białaczka to nie wyrok śmierci.W badaniach towarzyszyła mi moja córeczka Emanuellka :) Była bardzo dzielna, trzymała mnie za rękę i mówiła :Mami?! Niedługo będziesz zdrowa, za każdym razem się do mnie uśmiechała i powtarzała : A jak będzie już zima to będziesz miała już włosy :) Ach te dzieci ....
CZAS NA PODZIĘKOWANIA !
Z głębi serca, dziękuje kochani za słowa wsparcia i otuchy w ciężkich dla mnie chwilach choroby, za silną wiarę we mnie od samego początku. Nawet nie wiecie, jakie to dla mnie ważne i ile znaczy. Dziękuję za to że trzymaliście za mnie kciuki :) Odzywało się do mnie tak wiele ludzi, pisaliście maile, sms-y, tak pozytywne i nie ukrywam że przy wielu wiadomościach popłakałam się. Chciałam zacząć odpisywać, ale po czasie stwierdziłam, że tego jest za dużo i podziękuję tak ogólnie poprzez bloga.
Jestem bardzo dumna, że wśród nas jest tak dużo ludzi o tak dużym sercu. Dziękuję jak najbardziej tym którzy chcieli oddać swój szpik w razie potrzeby, ja tego uniknęłam jednak Wy zawsze możecie dać część siebie potrzebującemu rejestrując się na stronie Fundacji www.dkms.pl/pl ZACHĘCAM! To nic nie kosztuje, a ratuje życie.
Jeszcze raz dziękuję za dobre słowo :)
I życzę Wam byście na swojej drodze spotykali wspaniałych ludzi, przyjazne gesty którymi będą Was obdarzać. I byście pamiętali, że są w życiu rzeczy o które walczyć warto do samego końca, mimo wszystko.
Komentarze
A jak to się stało, że nie był potrzebny przeszczep? Wystarczyły same chemie?
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo szczęścia!
P.S. Masz cudowną córeczkę :)
Na szczęście nie był potrzebny przeszczep...
Wystarczyło leczenie chemią, przeszłam 4 kuracje.
Od maja przez 4 miesiące po pięć dni,
Teraz jestem badana kwartalnie i cały czas jest remisja :)
Jednak gdyby był nawrót choroby nic już nie pomoże,
jak tylko przeszczep tak to wygląda na dzień dzisiejszy.
Dziękuję za miłe słowa :)
Pozdrawiam serdecznie !!!