WITAM!
Wieeem powinnam oberwać w dupsko za to że przez 2 miesiące nic się nie odezwałam.
W styczniu miałam kontrolne badanie krwi. Ostatnio odbywa się to u mnie co 6 tygodni.
Na drugi dzień zadzwoniła do mnie Pani Doktor Beata Toporska, z wynikami.
Niestety były one bardzo niepokojące. Kazała przyjechać na odział by pobrać szpik
do badania, żeby w pierwszej kolejności wykluczyć chorobę.
Na telefon czekałam 2 dni, bardzo się denerwowałam, siedziałam jak na szpilkach.
W końcu dzwoni...Oznajmiła mi, że wyniki są bardzo dobre, nic się złego nie dzieje.
Nadal jest remisja. A dlaczego wyniki krwi były złe? Nikt nie potrafi mi tego wytłumaczyć.
Jednak, naważniejszą dla mnie informacją jest to że nie mam czego się obawiać :)
Badanie szpiku kostnego przypada mi raz na 3 miesiące.
No dobrze, dzisiaj chciałam napisać kilka zdań ta temat PORTU NACZYNIOWEGO
który mam w sobie, wszepiony jest pod skórą.
Więc Port Naczyniowy jest trwałym dostępem dożylnym implantowanym pacjentom,
u których istenieje potrzeba długotrwałej terapii dożylnej np: chemioterapii.
Port wszeczepiony jest naczęściej w okolicy podobojczykowej,
a cewnik jest wprowadzony do żyły szyjnej lub podobojczykowej.
Pod skórą wygląda to tak :
Poprzez wkłucie do komory portu za pomocą specjalnej igły, uzyskuje się dostęp do centralnych naczyń żylnych, poprzez który możliwe są zarówno infuzje, jak i aspiracja krwi. Silikonowa membrana może być nakłuwana ponad 2000 razy. Prawidłowo założony i obsługiwany port można wykorzystywać przez kilka lat. Wszystkie elementy portu umieszczone są pod skórą, żadna część nie ma styczności ze środowiskiem zewnętrznym. Zmniejsza to ryzyko zakażenia szerzącego się w zdłuż cewnika, co bywa dużym problemem w przypadku tradycyjnych metod dostępu zarówno do żył centralnych, jak i obwodowych.
Przede wszystkim wszczepiony port umożliwia mi prowadzenie normalnego życia, nie stwarza żadnych ograniczeń w jego aktywności czy zabiegach higienicznych.
Wszystko było by naprawdę świetnie gdyby potoczyło się tak jak mówili lekarze. Ja jednak opercaję przeszłam z niemałymi powikłaniami. W tym poście chciałam skupić się wyłącznie na tym, jednak troszkę się rozpisałam.
Ale myślę że to w niczym nie przeszkadza :)
Dzień 24 lipca godź 7:15 Hematologmottagning w Lundzie.
Wyznaczyli mi tą datę na zabieg wszczepienia POWER PORT.
Tak jak mnie poinformpowali, będzie to trwało pół godziny przy znieczuleniu miejscowym,
jak będzie już po wszystkim i dojdę szybko do siebie, to będę mogła wrócić do domu
jeszcze tego samego dnia. Więc nie ma na co dłużej czekać, podali mi "głupiego jasia"
i o godzinie 8:00 już byłam na bloku operacjnym.
Bartek czekał na mnie w mojej sali, spowrotem miałam być około 9:00.
Przywieziono mnie o 4 godziny później. Był bardzo zdenerwowany, a ja nie wiedziałam dlaczego, ponieważ nie widziałam godziny.
Okazało się, że nie znieczulili mnie mniejscowo tylko podali narkozę z której nie mogłam się wybudzić. Dlatego to tak długo trwało. Po chwili pielęgniarka zauważyła,
że z pod opatrunku leci cały czas krew.
Poinformowała o tym lekarza, wzieli wymaz i wyszło że w czasie operacji podano
mi za dużo heparyny.
Miałam dostać 100mg. a wstrzykneli mi 5000mg. :/ Nie było wesoło.
Od razu zabrali mnie spowrotem na blok operacyjny by wstrzykiwać antidotum,
taka dawka heparyny bardzo rozrzadziła mi krew. Dlatego po pierwsze dłuugo wybudzałam się z narkozy, a po drugie z tąd ta wypływająca krew z rany ponieważ nie krzepła.
Bartek nie pozwolił na to by zabrali mnie samą spowrotem na blok,
powiedział że jedzie razem ze mną, inaczej nie puści mnie z tak nieodpowiedzialnymi ludźmi. On musi mieć wszystko pod kontrolą. NIE MIELI WYJŚCIA.
Niestety, musiałam zostać po tym incydencie na obserwacji przez 24 godziny, tyle szczęścia w tym nieszczęściu, że wszystko dobrze się skończyło i na drugi dzień wróciłam do domu.
Przed wyjściem ze szpitala dostałam taki zestaw:
Dokumenty muszę mieć zawsze przy sobie, a bransoletkę na ręce.
+ Książeczka informacyjna do domu :)
A tak wygląda POWER PORT u mnie pod skórą:
Jest dość widoczne, ponieważ do kobiet puszystych raczej nie należę ...
Ja się już do tego przyzwyczaiłam, ale i tak przeważnie noszę chustki
bądź bluzki czy swetry z wysokim stanem najlepiej aż pod szyję :)
Tym sposobem oszczędzam żyły, a kłują mnie tylko zawsze w jedno miejsce.
Jestem z tego zadowolona ...
A Was bardzo gorąco pozdrawiam i życzę dużo zdrówka jak zawsze no i spokojnego wieczoru !!!!
<3 <3 <3
Komentarze